piątek, 28 września 2018

Ateny – o spontanicznym wyjeździe, który nie zrujnuje Twojego portfela

Najfajniejsze w byciu studentem jest ten trzeci miesiąc wolnego.  Ciężko, naprawdę ciężko jest mi sobie wyobrazić życie bez wakacji, dlatego warto cieszyć się nimi póki jeszcze można, bo jak wiadomo wszystko się kiedyś kończy. Tak też będzie z trzymiesięcznymi wakacjami. Ważne jest wiec, by wykorzystać dane nam dni jak najlepiej i wycisnąć z nich co się tylko da. Jako przeciętna studentka spędziłam wakacje od końca sesji do praktycznie połowy września w pracy z wyjątkiem jednego wyjazdu. W ostatnie dni przed powrotem do studenckich obowiązków zawsze starałam się jednak już nie pracować, wziąć kilka dni wolnego, aby móc troszkę odsapnąć i naładować energię przed kolejnymi intensywnymi miesiącami. Tak było i w tym roku. Chciałam jednak spędzić ostatnie dni aktywnie i stawiałam na wyjazd do Malborka lub w polskie góry. Postanowiłam również sprawdzić ceny biletów lotniczych do Lwowa, bo nie chciałam aby wyjazd kosztował mnie majątek, więc Ukraina wydawała się rozsądnym wyborem. I właśnie przez to szukanie lotów wylądowałam w Atenach.


Bilety lotnicze znalazłam za 240 zł od osoby w obie strony w czasie, który idealnie mi odpowiadał czyli w odstępie 5 dni. Nie było to może wybitnie tanie znalezisko, ale wciąż w granicach rozsądku jeśli chodzi o Grecję. Zanim zdecydowałam się je kupić pomyślałam, że wypada zrobić szybki research noclegów. Odpaliłam Airbnb, które jak dotąd jest moją ulubioną formą noclegów i w dosłownie 10 minut znalazłam pokój idealny - ok. 3 km oddalony od centrum, więc w typowo greckiej dzielnicy zamieszkanej przez Greków, gdzie w knajpach nie ma już menu po angielsku, blisko stacji metra i ze śniadaniami każdego dnia. Cała ta przyjemność wynosiła 7 euro za dobę. Wzięłam głęboki oddech i zaczęłam się zastanawiać czy przypadkiem to nie będzie rozpustne z mojej strony... Przekalkulowałam, że na wypad po koniec września nie chciałam przeznaczyć więcej niż 500 zł. Nocleg i przeloty to w zaokrągleniu 360 zł, więc pozostałoby mi około 140 zł na frappe, pite z gyrosem i inne przyjemności... Pomyślałam, że w końcu wejście na Akropol znajduje się gdzieś daleko na mojej liście marzeń, która jest po to żeby ją spełniać więc kupiłam bilety.

Wciąż niewyremontowane kamienice z potencjałem spotyka się na każdym rogu w Atenach, zaraz obok głównych ulic
Zostało mi tylko wyczekiwać przez te 2 tygodnie i po pracy wyszukiwać praktycznych informacji o Atenach, jak na przykład ceny transportu z lotniska czy konkretnych atrakcji turystycznych. Im więcej czasu jednak poświęcałam na czytanie kolejnych blogowych wpisów czy odtwarzanie filmików na youtube tym więcej obaw nabierałam. O Atenach wcześniej nie wiedziałam za wiele. Może inaczej, wiedziałam, że jest to kolebka naszej cywilizacji, że to miejsce narodzin demokracji czy wygnania Sokratesa, że jest tam Akropol, Forum Romanum no i Stadion Pantenajski, gdzie odbyły się pierwsze nowożytne Igrzyska Olimpijskie, lecz nie wiedziałam zupełnie nic o współczesnym obrazie miasta. I nie wiem dlaczego uroiłam sobie w głowie, że skoro są nad morzem, to pewnie będą wyglądać jak te wszystkie wyspy greckie, których zdjęcia namiętnie przeglądam na instagramie. Obawiałam się, że może być tam również drogo, straszyli mnie tym wszyscy znajomi wracający z Zakyntos czy Krety, co mocno nadszarpnęłoby mój budżet. Po przyjeździe na miejsce dotarło do mnie jak bardzo się myliłam. I to właśnie lubię w podróżowaniu!

Pierwsze wrażenie 

 

Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to fakt, że Ateny są takie jakieś....nieładne. Są całe białe, ale nie jest to ładna biel. Przeważająca w 90% zabudowa wygląda jak polskie blokowisko wybudowane w latach 70. Dokładnie takie, na jakim znajdowała się moja podstawówka i gimnazjum, może stąd to pierwsze skojarzenie. Sama zabudowa jest również zaniedbana, co doskonale pokazuje kryzys w jakim znajduje się Grecja od kilku lat. Jeśli chodzi o zabudowę miasta, trudno się dziwić, że nie wygląda najlepiej. Grecja przez ponad 400 lat znajdowała się pod okupacją Imperium Osmańskiego, przez ten czas Ateny pozostawały raczej miastem prowincjonalnym.  Po odzyskaniu niepodległości w 1821 roku przez Grecję stały się stolicą, jak również miejscem ucieczki greckich wygnańców ze Stambułu i innych miejsc zamieszkiwanych przez nich w Azji mniejszej. Do początku XX wieku przybyło ich ponad milion, zastana zabudowa Aten nie była przygotowana do przyjęcia tak ogromnej ilości ludzi. Swoje też zrobiła tu II Wojna Światowa i hitlerowskie Niemcy, gdyż miasto pozostawało przez 3 lata pod ich okupacją. Ponadto dziś żyje tu ponad 4 miliony ludzi, których gdzieś trzeba pomieścić. Kiedy zrozumiałam te kilka prostych zależności bardziej wyrozumiałym okiem zaczęłam patrzeć na miasto i zwracać uwagę na inne drobiazgi, niż marudzenie na to jak bardzo się rozczarowałam. I w sumie po tych 4 dniach wałęsania się po nich nawet się polubiliśmy.

Panorama Aten – antyczne budowle gubią się w morzu blokowisk

Komunikacja miejska i dojazd z lotniska

 

Na terenach Aten sprawnie działają trzy linie metra. Są również mniej sprawnie działające trolejbusy, autobusy i tramwaje. Niestety tu trzeba uzbroić się w cierpliwość, gdyż korki na głównych ulicach są niezmiennie ogromne o godzinie 2 w nocy, 6 rano czy 19. Osobiście korzystałam z jednej linii tramwajowej 5, która niestety jeździła dosyć powoli, ale był to jedyny sposób dostania się na plażę, gdyż tramwaj jeździł wzdłuż wybrzeża. Cenny biletów to 1,40 euro za bilet normalny i 0,60 euro za bilet ulgowy. Aby korzystać z możliwości jazdy z ulgą najpierw trzeba wyrobić kartę na stacji metra. Osobiście większą część miasta zwiedzałam pieszo i z komunikacji miejskiej korzystałam zaledwie 4 razy. Wychodzę z założenia, że przemieszczanie się z miejsca w miejsce to również świetny sposób na zwiedzanie i poznawanie miasta, w końcu nie przyjeżdża się w dane miejsce po to, aby zwiedzać stacje metra. Zazwyczaj więc trasy do 4 km pokonuje pieszo.

Dojazd z lotniska do Aten jest dosyć prosty. Do wyboru ma się dwie opcje. Jedną z nich jest pociąg podmiejski, koszt dojazdu do centrum Aten to 10 euro i brak możliwości ulgowych biletów. Przemierza on trasę około 15 minut szybciej niż opcja numer dwa czyli autobus. Na lotnisko z Placu Syntagma (czyli miejsce w sercu miasta) jedzie około godziny. Bilet normalny to koszt 6 euro, zaś ulgowy to 3 (przysługuje uczniom i studentom oraz osobom do 18 roku życia). Z wiadomych powodów wybrałam opcję numer dwa.

Ceny w Atenach

 

Tu bardzo miło się zaskoczyłam, gdyż ceny w Atenach są bardzo, bardzo zbliżone do polskich cen w większych miastach. Zakupy robiłam zazwyczaj w mini marketach przy drodze lub na targu. Myślałam, że będę obiadokolacje przygotowywać sobie we własnym zakresie, aby nie przekraczać budżetu, tymczasem było to zupełnie nieopłacalne.Przykładowe ceny:

dwa owoce granatu – 50 eurocentów
butelka litrowa wody mineralnej – 17 eurocentów
pita gyros w nieturystycznej dzielnicy – od 1,5 do 3 euro
kawa frappe – 1,5 euro
cała grillowana ośmiornica, woda z cytryną, tzatziki z grillowanym chlebem na przystawkę w średniej klasy knajpce – 13, 5 euro
sok pomarańczowy 100% – 2 euro
spanakopita – 2 euro

Okolice targu centralnego, gdzie znajdziemy przysłowiowe ,,mydło i powidło". Oprócz jedzenia, mięsa (tylko dla ludzi o mocnych nerwach, sama uciekałam jak najszybciej widząc powieszone świńskie łby czy gicze) możemy upolować przyprawy, owoce czy starocie.


Atrakcje turystyczne

 

Jak wiadomo Ateny oferują powrót do antycznej przeszłości. Najważniejsze siedem pozostałości można zwiedzić w ramach jednego biletu kupując bilet wstępu na Akropol. Jeśli chcemy zwiedzać tylko wybrane ,,ruiny" bilety zazwyczaj kosztują 4 euro i odpowiednio 2 euro ulgowe. Samo wejście na Akropol kosztuje 20 euro, zaś w pakiecie rozszerzonym 30.  Osobiście uważam, że jeżeli ktoś nie jest historycznym maniakiem tak jak ja może sobie odpuścić zwiedzanie wszystkiego. Wtedy wybrałabym wejście na Akropol i odwiedzenie Hefajsteonu, gdyż te dwie rzeczy zrobiły na mnie największe wrażenie. Forum Romanum czy pozostałości Biblioteki Hadriana równie dobrze można zobaczyć z poziomu ulicy. Tutaj ważna informacja dla studentów! Jeżeli posiadacie ważną legitymację studencką i jesteście z krajów należących do Unii Europejskiej to pakiet siedmiu wejść macie całkowicie ZA DARMO. Tutaj doceniłam przywilej bycia studentem, bo 120 zł zostało w mojej kieszeni. Warto dodać, że karnet jest ważny przez 5 dni, także możemy dawkować sobie zwiedzanie.


Plaże w Atenach

 

Tak jak wspomniałam wcześniej Ateny to miasto nadmorskie. Nie możemy jednak oczekiwać, że plaże będą wyglądem przypominać te bajecznie piękne z wysp. Są to raczej dość małe, piaszczyste plaże z dostępem do czystego morza. Dzielą się na publiczne z których korzystałam oraz płatne. Istnieje również możliwość wypożyczenia leżaków i parasola w cenie 2 euro. Na plaże najlepiej dojechać na nie tak wcześniej wspomniałam tramwajem linii 5 i wysiąść na przystanku Kalamaki. Idąc wzdłuż wybrzeża na pewno znajdziemy miejsce dla siebie.

Plaża w okolicach przystanku Kalamaki

 

 Grecka gościnność 

 

Czytałam o niej przed wyjazdem, ale nie przywiązywałam większej uwagi, bo w końcu każdy kraj mówi o sobie, że jest gościnny. Tutaj zostałam bardzo miło zaskoczona. Mężczyzna od którego wynajmowaliśmy na Airbnb pokój okazał się najsympatyczniejszym hostem jakiego miałam okazję poznać, a nie był to pierwszy raz kiedy miałam okazję spać w ten sposób. Codziennie przynosił nam gotowe śniadanie, pytał czy smakowało i czy może coś zmienić. Powitał nas miską owoców i greckim, zimnym piwem w lodówce. Każdego dnia, gdy wracaliśmy po dniu zwiedzania niby przypadkiem wychodził na taras i dopytywał jak nam minął dzień, co robiliśmy, czy wszystko w porządku z pokojem, doradzał co warto zobaczyć. Ostatniego dnia, gdy zapytaliśmy jak dotrzeć na przystanek autobusu jadącego na lotnisku zaczął nam to tłumaczyć, po czym podsumował, że przecież i tak nas odprowadzi i nie jest to dla niego problem, że musimy wyjść o 6 rano. Widać to było również w knajpkach, gdzie nigdy nie widziałam tak uradowanego kelnera, gdy zobaczył, że do niego wróciliśmy, bo tak bardzo nam smakowało. Dostaliśmy zdecydowanie większe i atrakcyjniejsze porcje niż za pierwszym razem, oczywiście w tej samej cenie.



Moja ogólna opinia 

 

Uważam, że Ateny to miejsce, które zdecydowanie warto odwiedzić. Nie zrobiły na mnie może tak wielkiego wrażenia jak Rzym, którego historyczność przeplatała się z romantyzmem uliczek, lecz wciąż jestem pod dużym wrażeniem tego miasta. Jest to powiem połączenie antycznej kultury, wielkiej i nowoczesnej metropolii, klimatu bałkańskich targowisk i południowego luzu mówiącego ,,co masz zrobić dziś zrób jutro, dziś odpoczywaj". Nie chciałabym tu zamieszkać, tak jak wciąż niezmiennie marzy mi się z Maltą, lecz z chęcią wróciłabym tu za kilka lat. Jeżeli znajdziecie tanie loty w te stronę, albo szukacie miejsca na szybkie City Break, gdzie będziecie mogli pozwiedzać, wybawić się nocą i zrelaksować na plaży to chyba jeden z lepszych kierunków.

Sumując koszty całego pięciodniowego wyjazdu to 511 zł. Nie ograniczałam się tu specjalnie z zakupami, nie odmawiałam sobie frappe, jadłam ośmiornicę i pakowałam w siebie świeże granaty i pomarańczę. Próbowałam greckich wyrobów takich jak wino czy feta  i przywiozłam przysłowiowe magnesy dla mamy i babci. Myślę, że wydatki śmiało mogłabym obciąć, domawiając sobie przy tym swoich fanaberii, ale przecież nie o to chodzi.


Widzisz? Podróże wcale nie muszą wynosić zawrotnych sum, wystarczy po prostu chcieć jechać. Odkładając po 60 zł każdego miesiąca przez cały rok możemy nazbierać skromną sumkę, która pozwoli nam zajrzeć w kolejny zakątek świata.

2 komentarze:

  1. Rzeczywiście trafiliście na wspaniałego hosta! My właśnie myślimy o podróży do Aten ze względu na tanie loty, a w Grecji jeszcze nie mieliśmy okazji być :D
    Pozdrawiam!
    www.wzdluzdrogi.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę był to człowiek tzw. do rany przyłóż. Polecam Ateny, loty są w dobrych cenach i z każdego prawie miasta :)

      Usuń

Copyright © 2016 Mepriz , Blogger